sobota, 20 lutego 2010

Love Choccolatte

Gdy nadchodzi wieczór, łzy jakby automatycznie cisną się do oczu. Bo znów włączyli ogrzewanie, a obok nie ma nikogo, do kogo można się przytulić. Mogłabym mieć teraz kogoś u boku, ale jaki to miałoby mieć sens, gdybym miała świadomość, że to nie to?

Wiem już, jaka jest Miłość, ale instynktownie zawsze wiedziałam, jaka nie jest. Nie potrafiłam się w żaden sposób zmusić do bycia z kimś, przy kim, pomimo pociągu seksualnego bądź potrzeby bliskości, miałam nieprzyjemne przeczucie. Jakby ktoś stał obok i szeptał mi do ucha: to nie to. Nie oszukasz samej siebie.

Mogą mi wmawiać, że boję się angażować i uciekam od związku, ale coraz bardziej upewniam się w przekonaniu, że to ja mam rację. Szukam konkretnej osoby, a nie jakiejkolwiek. Szukam osoby, a nie jakiegoś ciała, jakiejś bliskości. Nie wiem nawet, jak mam to ubrać w słowa. Czy jest to w ogóle możliwe?


Gdy otwierałam dziś drzwi do domu, ktoś stał za mną. Obserwował mnie, ale zbyt szybko wsunęłam się do domu, by móc zobaczyć jego twarz. Gdybym wiedziała, że ktoś, prawdopodobnie ten mężczyzna, dzwonił do moich drzwi kilka razy przed moim przybyciem, jak i również po moim wejściu do domu i ponownym wyjściu, prawdopodobnie uważniej bym mu się przyjrzała. Przeraża mnie to. Od razu przypomina mi się pewien incydent pare lat temu, gdy szłam do miasta i nagle ktoś nieznajomy, stojąc po drugiej stronie ulicy, zawołał moje imię. Patrzył na mnie. Gdy się zatrzymałam, niepewna, co zrobić, on szybko się odwrócił i ruszył w przeciwnym kierunku. Do dziś nie wiem, kim był, ani jaki był jego cel, ale pare miesięcy temu prześladowało mnie bardzo dziwne uczucie. Bardzo często, będąc gdzieś, miałam wrażenie, że jestem obserwowana. Czułam czyjąś obecność. Trwało to około miesiąca i, tak jak tamten incydent na ulicy, nie owocowało żadnym konkretnym zdarzeniem. Co nie zmienia faktu, że to się zdarzyło i prawdopodobnie nie było przypadkowe i bez znaczenia.
Chyba się boję.

Strach to też powód, by chcieć mieć kogoś przy swoim boku.

wtorek, 16 lutego 2010

nie ważne ile zrobiłeś dobrego dla drugiej osoby,↵ona i tak będzie pamiętać ten jeden raz, kiedy przez głupote zrobiłeś coś nierozsądnego...↵↵choreee

Nawiązując do komentarza anonimowego nr. 2 stwierdzam,że wersja pierwsza bez dwóch zdań była najlepsza,ale tej wersji wiele osób nie zna... Co do komentarza nr. 1 to dziękuje bardzo;) Miło się dowiedzieć,że ktoś czyta to co tu skrobie i to chwali;)

Siedze w kotlinie, niby ferie są, bo pod koniec lutego czeka mnie praca, bo już wiedzą, że wzięłam dziekanke, że chce przerzucić się na zaoczne, nie żeby im to pasowało, wręcz przeciwnie, odracają mi wrocław, sama już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, niby mieszkanie w kłodzku przez ten okres czasu byłby całkiem dobrym rozwiązaniem,ale mam wrażenie, że to pójście na łatwizne, z drugiej strony dobrze płatną pracę we wrocku znaleźć też nie hop-hop;/ I jeszcze ta cała sytuacja z D, K, E i B... Poszła plotka i wróciła, tylko, że nie do tego właściciela... No mówie,że jak się pierdzieli to po całości...

I jeszcze zgadnijcie kto pisał? Pan R., znowu tęskni, chce pisać, bo podobno "jestem jego odskocznią odcodzienności"

Jak znajdę chwilke to napisze coś bardziej sensownego i kupy się 3mającego;)

Gossip Girl:*

poniedziałek, 1 lutego 2010

Konsekwentnie, bez napinki - pierdolimy walentynki;)

Szczerze mówiąc, walentynkami najbardziej jarałam się za czasów szkoły podstawowej ;) Wtedy to, za sprawą szkolnego radia można było usłyszeć swoje nazwisko na tle romantycznej piosenki, ale można też było jakiemuś kumplowi wyciąć wała wysyłając liścik/dedykację podpisane imieniem szkolnego pasztetu :D Eh, stare, dobre, lajtowe czasy szkolnego miłowania i kochania się - z każdą kolejną klasą mniej skrytego. Dziś jestem zgredem i syczę na te wszystkie święta i okazje przesiąknięte komercją. Może gdzieś tam w głębi duszy zazdroszczę innym tego, że mają siły, by ten jeden raz w roku jeszcze bardziej się kochać i to uczucie z jeszcze większym zaangażowaniem sobie okazywać. 14 lutego - sklepy krzyczą: kochasz, to wejdź, a jak nie kochasz, to pokochaj i wejdź. I już mniej istotne, czy ktoś ma czas, ochotę, siły i zdrowie, by wmieszać się w tę walentynkową machinę. 14 lutego po prostu trzeba być banankiem otoczonym różem, pluszem, zapachem, wisiorkami, dobrym winkiem czy czym tam jeszcze ;) Trzeba, albo przynajmniej wypada.

Żeby chociaż te całe walentynki wypadały w jakiś przyzwoity dzień, a nie jak się trafi... Imo druga sobota miesiąca lutego, byłaby zdecydowanie lepszym terminem biegania z miśkami, kwiatkami i innym lukrem, niż "na sztywno" 14-ty. Przy okazji: wyrazy współczucia dla listonoszy, którym przychodzi nadwyrężać kręgosłup ciężarem serduszkowej makulatury ;) 
Ja tam bojkotuję to "święto" i wcale tego nie ukrywam :) Nie mam zamiaru być słodsza, bardziej gładka i kochana niż zwykle tylko dlatego, że ktoś kiedyś sobie wymyślił walentynki, a ktoś po nim wpadł na pomysł, aby na tym zarabiać. Nie mam zamiaru ugniatać podeszew stojąc w kolejce po jakąś trendy pierdółkę, tylko dlatego, że tak się przyjęło i tak robią wszyscy. 14 lutego - jeśli w sobotę, to spoko, bo wtedy np. można sobie całą noc poahać przy drinku, dobrym filmie czy czym tam jeszcze ;) Ale tak patrząc na niektórych, głównie z młodszych roczników, mam wrażenie, że dla nich walentynki to mus na wagę życia lub samobójstwa. 14-ego lutego - bo tak trzeba. Gówno, a nie trzeba. Jeśli już coś trzeba, to starać się przez cały rok być jak najlepszym partnerem, a swoje miłości świętować nie wtedy, gdy kalendarz karze, ale wtedy, gdy przychodzi na to szczera ochota :)

I tak na koniec życzenia z okazji dnia św. Walentego:
Wszystkiego najlepszego z okazji imienin dla wszystkich Walentych, a wszystkim tym, którzy 14 lutego jakoś bardziej się kochają, życzę tak silnego kochania przez okrągły rok :) Starajcie się być tacy fajni i fafani nie tyle z myślą o dacie w kalendarzu, co z myślą o ukochanej osobie. 

Taaa, pozrzędziłam i ponarzekałam, ale nie bierzcie sobie tego do serca; to tylko moje prywatne zdanie ;) Wam szczerze życzę wspaniałego, długiego walentynkowego wieczoru i takiej temperaturki przez cały czas :)

A ja, jak co roku spędze ten dzień sącząc drina z moją kochaną sis:) w końcu to święta osób które się kocha, a ja akurat kocham moją siostrzyczkę;)

Gossip Girl:*